felieton hobby personalnie

Pierwszy raz na strzelnicy

Cześć Kochani,

dziś opowiem Wam o moim pierwszym spotkaniu z prawdziwą bronią palną oraz pierwszych, bo na pewno nie ostatnich odwiedzinach na koszalińskiej strzelnicy. Wiadomo, że temat broni jest dość kontrowersyjny, ale ja od lat interesuję się strzelaniem. Zaczęłam od wiatrówki oraz nieśmiałych początków strzelania z łuku, a w tym roku chciałam spełnić swoje marzenie o strzelaniu z broni palnej. Wybrałam odpowiedni termin – urodziny męża i sprawiłam nam dwojgu naprawdę ekscytujący prezent.

Musicie mi wybaczyć prawie zupełny brak zdjęć z tego wypadu, ale byłam tak podekscytowana, że zupełnie o tym zapomniałam, a aparat został w płaszczu. Postaram się jednak przybliżyć Wam temat pierwszych odwiedzin na strzelnicy, jak najlepiej.

Strzelnica – jak sie przygotować?

Sama zastanawiałam się nad tym wiele razy, myśląc o pierwszej próbie strzelania. Zupełnie nie wiedziałam, jak się do tego przygotować. Słyszałam o tym, że odrzut broni palnej jest naprawdę duży, poza tym widać to nieraz na filmach, prawda? Możecie się śmiać, ale spodziewałam się siniaków lub co najmniej zakwasów w ręce. Okazało się, że nie było tak źle. Na strzelnicy dostajecie słuchawki, które tłumią dźwięki strzałów, ale powiem Wam, że i tak dość dobrze je słychać i można się przestraszyć, kiedy ktoś na stanowisku obok wypali. Dostajecie również okulary ochronne, a jeśli nosicie własne – to wystarczy. Powiem Wam, że jeszcze w liceum chciałam zapisać się na zajęcia ze strzelania ogłaszane przez Panią z przysposobienia obronnego, ale wtedy mówiono, że okulary zupełnie dyskwalifikują z tego sportu. Teraz okazuje się, że zupełnie tak nie jest, dlatego wróciłam do tego pomysłu 🙂

Musicie się przygotować jeszcze na dym, który może utrudniać celność oraz specyficzny zapach – trochę, jak fajerwerki. Muszę przyznać, że nie przepadam za hukiem i skaczę nad krzesło, jak tylko słyszę wybuch fajerwerek, ale w tym wypadku byłam pewna, że wszystko jest pod kontrolą.

Jak wygląda strzelnica?

Wygląd strzelnicy był niemal taki, jak się spodziewałam. Właściwa sala wyłożona była wyciszającymi matami i składała się z czterech stanowisk strzeleckich. Zaskoczyła mnie jedynie długość toru. Jak tylko weszłam spojrzałam w ciemną dal i zupełnie nie widziałam jego końca. Dopiero, jak Pani instruktor odpaliła światło, a tarcza poleciała na odpowiednią odległość, zobaczyłam jak długi jest tor. Ja strzelałam na odległość 10 metrów, ale miałam wrażenie, że można strzelać pięć razy dalej. Ale myślę, że już wtedy trzeba mieć sokoli wzrok albo lunetę.

Strzelnica Unia w Koszalinie znajduje się nieco dalej od centrum w miejscu, do którego normalnie się nie zagląda, przy ul. Szczecińskiej 27d i wiele osób ma problem z dotarciem do tego miejsca. Z map wynikałoby, że wystarczy skręcić w budynki jeszcze przed myjnią, ale tą stroną chyba nie ma przejścia, dlatego trzeba pójść nieco dalej i skręcić w lewo na skrzyżowaniu z ul. Brzozową. W głębi po lewej stronie znajduje się sporo zakładów, ale już z daleka powinniście zobaczyć szyld z napisem „Unia – strzelnica kryta”.

Jak strzelać na strzelnicy?

W filmach można oglądać naprawdę fikuśne pozy osób trzymających w dłoni broń palną. Na pewno pamiętacie sceny z Matrixa czy brawurowe strzały Bruce’a Willisa w Szklanej Pułapce. Tak nie strzelamy. A na pewno nie za pierwszym razem. Na szczęście od początku na strzelnicy była z nami Pani instruktor, która dokładnie opisała co należy robić a przede wszystkim – czego nie należy robić. Przedstawiła trzy pozycje, a których najlepiej i najbezpieczniej strzelać, jak trzymać broń, ładować ją, odbezpieczać i w końcu – jak celnie strzelać. Z tą celnością nie do końca wyszło tak idealnie, ale jak na pierwszy raz z prawdziwą amunicją, i tak jestem z siebie dumna. Jestem gotowa na apokalipsę zombie 🙂 Chociaż mam nadzieję, że z tym nie za szybko, bo dopiero kończę wykańczać mieszkanie i byłoby szkoda.

Z jakiej broni strzelałam?

Tu muszę przyznać, że musiałam się podpytać męża, bo w środku byłam tak podekscytowana, że nie zapamiętałam nazw. Zapamiętałam tylko Berettę, bo tę nazwę nosi też firma produkująca junkersy, a taki miałam jeszcze w domu rodzinnym. Jeśli chodzi o mniejszy kaliber, to ja strzelałam z Beretty 9 mm, a mąż z Glocka 9mm, a później spróbowaliśmy nieco większego kalibru – 11,43 mm. Broń o większym kalibrze miała naprawdę wyczuwalny odrzut, który pchał mnie do tyłu przy każdym strzale. Nie był to jednak taki odrzut, aby od razu rękę urywał. Poza tym o dziwo większym kalibrem łatwiej mi się trafiało. Nie wiem, czy to reguła, sprawdzę następnym razem.

Strzelnica – ile kosztuje?

Każda strzelnica ma swój cennik za naukę indywidualną oraz poszczególną amunicję. Ja patrząc na rozpiskę cennika strzelnicy w Koszalinie kompletnie nie wiedziałam co wybrać, ale na miejscu zostaliśmy świetnie poinstruowani i pakiet, który wybraliśmy naprawdę spełnił nasze oczekiwania. Łącznie, za 40 strzałów z broni 9 mm i 14 strzałów z broni 11,43 mm zapłaciliśmy niecałe 200 zł, co chyba nie jest jakoś szczególnie dużo – spodziewałam się dwa razy takiej kwoty. Mam nadzieję, że mąż zapamięta te urodziny na długo, bo ja na pewno tego dnia nie zapomnę.

A Wy? Byliście już na strzelnicy czy w ogóle nie tolerujecie takich rozrywek?

Dajcie znać w komentarzach.

Agnieszka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *