Cześć Kochani!
Zapraszam na drugi wpis z serii podsumowań miesiąca. Co działo się u mnie w lutym, już wiecie, dziś opowiem Wam, jak minął mi marzec! A przyznam, że to był bardzo przyjemny miesiąc. A dla Was? Gotowi na nadchodzącą wiosnę?
Co działo się u mnie w marcu?
W marcu mieliśmy co świętować! Dzień Kobiet i Mężczyzn spędziliśmy bardzo przyjemnie, bo przecież nie ma to, jak pyszne jedzonko z ukochaną osobą 🙂
Dzień Kobiet
Tegoroczny Dzień Kobiet był szalenie przyjemnym dniem! W pracy czekał na mnie bukiet żółtych tulipanów, a w domu mąż z przepięknym bukietem róż i lilii. Niestety kwiaty cięte nie są wieczne, nawet kiedy wrzuci się do wody aspirynę (protip) i zawsze łamie mi się serce, kiedy wyrzucam zwiędnięty bukiet. Następnym razem poproszę o kwiat w doniczce!
Dzień Mężczyzn
Tegoroczny dzień Mężczyzn był jeszcze lepszy, bo znaleźliśmy świetne miejsce na burgerowe szaleństwo. Nie mogliśmy się oprzeć i wróciliśmy do Parkowego! Niestety trafiliśmy na brak serowej maczety, niedźwiedzia i dzika, więc spróbowałam machety – burgera z jalapenos i pierwszy raz zjadłam frytki z batata! Pyszne, ale jednak wolę ziemniaki 🙂
Kwiatki ruszyły
Początek wiosny to zawsze ogromny skok dla kwiatków! Niestety podczas remontu wiele z nich ucierpiało, ale powoli stają na nogi i wracają do siebie. Szeflera przez dłuższy czas stała nieobracana, więc z jednej strony jest praktycznie łysa 🙂 Po położeniu na oknie puściła aż 7 nowych listków i szybko zapełnia braki! Pachira przez zimę wyłysiała absolutnie i myślałam, że nic z niej nie będzie 🙁 Na szczęście również zaczęła rosnąć! Jestem z niej dumna!
Ruszyły też moje monstery! Już widać nowe rozwijające się listki, a to zawsze przemiły widok dla matki-kwiaciarki, prawda? Ze wszystkich kwiatów, monstery uwielbiam najbardziej!
Z ostatniego zdjęcia jestem najbardziej dumna, bo ta dracena ma za sobą bardzo ciężkie przejścia i strasznie się cieszę, że udało mi się ją uratować. Znalazłam ją na śmietniku, miała 1,5 metra i trzy zupełnie połamane gałązki. Na początku próbowałam przyczepić je do drzewka, ale niestety żadna gałązka nie chciała się przyjąć, więc wrzuciłam je do wody, a przegniły konar wyrzuciłam. Z 1,5 metrowego drzewka dracena stała się dwoma patykami w doniczce, ale była bardzo silna i po pół roku wegetacji puszcza swoje pierwsze gałązki! To moja pierwsza dracena, więc jestem strasznie ciekawa co z niej wyrośnie 🙂
Czas na owocki!
21 marca obchodziliśmy pierwszy dzień kalendarzowej wiosny, więc przyszedł czas na sezonowe owocki, za którymi tęskniłam cały rok! Owsianka ze świeżymi truskawkami? Trzy razy tak!
Ulubieńcy marca
Krem AA Aloes
Dzienno-nocny, odżywczo-nawilżający krem aloesowy z AA to mój kremowy faworyt tego miesiąca! Krem jest lekki, dobrze się wchłania, delikatnie pachnie i sprawdza się pod makijażem. Zaskoczyła mnie nakrętka z otrębów! Ogromny plus dla AA 🙂
Maska do włosów Harmonia
Aloesowo-winogronowa nawilżająca maska do włosów Harmonia wpadła mi w ręce dzięki mężowi, który wyhaczył świetną promkę w Hebe. Odżywka ma litr, więc wystarczy na wiele odżywczych sesji. Ma przyjemny winogronowy zapach i lekką, kremową formułę. Bardzo lubię ją używać, bo wystarczy trzymać ją na włosach kilka minut, a wiadomo, że rano każda minuta się liczy. Poza tym, to produkt polskiego producenta, więc dodatkowy plus.
Boostery Fluff
Serum z kurkumą od Fluff wpadło w moje ręce już kilka miesięcy temu i bardzo je polubiłam. Cudownie pachnie połączeniem aromatycznej kurkumy i odżywczej cytryny. Dobrze nawilża i koi skórę, i mimo dwufazowej formuły świetnie się wchłania, więc zaraz po założeniu mogę nakładać krem. Kiedy buteleczka z kurkumowym serum miała się ku końcowi, sięgnęłam po serum aloesowo-awokadowe. To serum pachnie po prostu bosko i łagodzi skórę. Za sam zapach mogę polecić oba! Jak widać, u mnie marzec pod hasłem aloesu 🙂 Po zimie przydaje się porządne nawilżenie.
Bzowa kąpiel solankowa
Uwielbiam te chwile, kiedy po całym dniu można się zrelaksować w gorącej kąpieli, a nic tak nie uprzyjemnia tego czasu, jak pięknie pachnący płyn! Kąpiel solankową od Joanny poznałam już jakiś czas temu, ale na jakiś czas kompletnie o niej zapomniałam i przerzuciłam się na kule do kąpieli. Te jednak nie robią tak wspaniałej piany, jak kąpiel solankowa. Czy nalałam za dużo płynu i piana wylewała mi się z wanny? Możliwe 🙂
Jodowo-bromowa kąpiel solankowa nie tylko cudownie odpręża, ale też świetnie działa na skórę! Widziałam, że można ją dorwać w innych nutach zapachowych – o zapachu róży, lawendy i lasu. Koniecznie muszę sprawdzić, czy pachną równie kusząco, jak bez. Widziałam też krem z Joanny o zapachu bzu! Coś czuję, że dołączy do mojej wieczornej pielęgnacji już na stałe! Kuszące dopełnienie pielęgnacji po długiej, gorącej, sobotniej kąpieli!
Odkrycia marca
Ślepa ceramiczna głowa
Nigdy wcześniej nie ciągnęło mnie do dekoracji i uważałam, że nie ma sensu znosić do domu kolejnych drobiazgów, które tylko łapią kurz. Teraz, odkąd mieszkam na swoim i zaczęłam bawić się w aranżację wnętrz – doceniłam piękne dodatki i rzeczy, które po prostu sprawiają mi przyjemność! Dlatego do mojej kolekcji dołączyła kolejna ceramiczna głowa – tym razem w bardziej prawdziwej odsłonie. Piękne usta, kształtny nos. Jak myślicie, to kobieta czy mężczyzna?
Jakiś czas temu planowałam sama stworzyć taką głowę! Kupiłam nawet zapas szybkoschnącej gliny, ale wyschła, zanim głowa zyskała jakikolwiek rzeczywisty kształt. Okazało się, że lepienie wcale nie jest takie proste, a odwzorowanie twarzy człowieka – jeszcze trudniejsze!
Raz się nie udało, ale na pewno spróbuję ponownie jeszcze raz, nawet jeśli miałaby to być najbrzydsza z glinianych głów 🙂 Trzymajcie kciuki!
Ceramiczne zwierze i kolejna twarz
Do mojej kolekcji rzeczy pięknych dołączył też ten oto jegomość – wielobarwny kameleon. Zobaczyłam go w sklepie z dekoracjami, kiedy kupowałam ceramiczną głowę i tak krążył po mojej własnej, że musiałam po niego wrócić. Nie żałuję! Głowę i kameleona kupiłam w hurtowni ART-POL i na pewno wrócę tam po więcej dekoracji.
Kubek z twarzą dorwałam niedawno w Pepco na dziale łazienkowym przy identycznym pojemniczku na mydło w płynie. Kubek w ogóle nie pasował do mojej łazienki, ale za to będzie doskonałym wazonem na świeżo zerwane kwiaty! Kosztował tylko 10 zł, więc trudno było się oprzeć!
Kominek zapachowy i woski
Od dłuższego czasu szukałam ładnego kominka zapachowego, bo uwielbiam blask i ciepło świecy. Nie mogłam się na żaden zdecydować, aż wpadłam na ten i to w sklepie ogrodniczym, kiedy szukałam nawozu do kwiatów 🙂
Do zestawu znalazłam jeszcze trójkąciki zapachowe z naturalnego wosku. Zapachów było naprawdę wiele, ja wybrałam magnolię i lilię. Woski to moje odkrycie tego miesiąca! Pachną bardzo przyjemnie i wystarczają na długi czas, bo po wystygnięciu twardnieją. Jedyny minus jest taki, że po jakimś czasie zapach się ulatnia, a pozostaje sama parafina, która nie pachnie już tak przyjemnie. W takich sytuacjach pomaga kilka kropel ulubionego olejku zapachowego lub eterycznego i wosk jak nowy 🙂
W jednym opakowaniu było osiem sztuk trójkącików i wystarczyły mi na cały miesiąc wieczornych sensów przed komputerem. Całkiem ekonomicznie 🙂
No i tak w krótkim podsumowaniu minął mi marzec. A Wy, jak świętowaliście w tym miesiącu i jakimi pięknymi rzeczami się otaczacie? Dajcie znać w komentarzach!
Do zobaczenia!
Agnieszka
Super <3 ładnie minął Ci ten miesiąc, a zdjęcie kotka z głową w… głowie 😀 – ekstra!
Dziękuję! Stefan nie jest szczególnie fotogeniczny, ale za to bardzo pomocny 🙂
Przyjemnie się czyta Twoje wpisy. Chociaż nie jestem z Koszalina to im więcej Twoich wpisów czytam tym większą mam ochotę odwiedzić to miasto. Tak 3maj. Powodzenia w tworzeniu 🙂
Dzięki Greg za miłe słowa! Zapraszam do Koszalina!
Ale fajne te dekoracje! Sama mam ochotę na coś z motywem głowy, ale jeszcze się na nic nie zdecydowałam. 😉
Musisz trafić na tę idealną, wtedy będziesz wiedzieć, że musi wrócić z Tobą do domu 🙂